Po pierwsze musiałam trochę odpocząć od natłoku informacji, które bombardują nas z każdej strony. Telewizji pozbyłam się już dawno, ale telefon no cóż jest ze mną na co dzień i nie sposób wyłączyć go zupełnie. Przepracowanie i przemęczenie wpłynęło na totalną niechęć publikowania czegokolwiek i gdziekolwiek więc nawet na moim ulubionym medium jakim jest Instagram rzadko można było mnie spotkać.
Wyłączyłam wszelkie możliwe powiadomienia z wszystkich aplikacji i nastała cisza. Taki detoks wpłynął na mnie orzeźwiająco.
Po drugie praca, jest jej więcej, w większym zakresie, bo coraz częściej klienci wybierają opcję od projektu do realizacji, czyli z moim nadzorem.
Nie będę ukrywać, że w końcu po kilku latach poszukiwania dobrej i fajnej ekipy wykończeniowej osiągnęłam sukces i od roku współpracuję z super ludźmi. Udało nam się zgrać od projektu, po wykończenie i stolarza.
W ciągu tygodnia muszę mieć więc czas na projektowanie, spotkania z klientami i dojazdy oraz kontrole na „budowie”, czasami także zapanować nad zamówieniami poszczególnych materiałów wykończeniowych i elementów wyposażenia czy przedyskutowanie rozwiązań ze stolarzem, jest tego wiele. A że poświęcam się swojej pracy w 200% to po prostu zabrakło czasu na inne rzeczy, w tym bloga.
Po trzecie własna przestrzeń biurowo-projektowa. Temat zaczął delikatnie klarować się już pod koniec ubiegłego roku, ale ostatecznie został potwierdzony wczesną wiosną i prawie każdą wolną chwilę poświęcaliśmy z mężem na realizację tego przedsięwzięcia, które ruszyło w lipcu.
Przeniosłam się więc z pracy w domu do własnej pracowni projektowej znajdującej się w bezpośrednim sąsiedztwie salonu sprzedaży płytek ceramicznych, z którym współpracuję i znam się już ładnych kilka lat.
Jak sami widzicie dzieje się ostatnio sporo.
No i po czwarte i ostatnie wkręciłam się w jazdę na rowerze trekkingowym na maksa. Przez ostatnie trzy miesiące zrobiłam w sumie 604 km i jaram się tym jak głupia, żałując już powoli, że kończy się sezon, bo z przyjemnością dokręciłabym jeszcze trochę kilometrów.
Powoli planujemy już przyszłoroczne wakacje, które marzy nam się spędzić w dużej mierze na rowerach.
Dlatego ze względu na nowe pasje i szerszą działalność projektową, która ciągle się rozwija także dzięki współpracy z cudownymi ludźmi wiem, że mój powrót na bloga będzie możliwy ale tylko przy dwóch publikacjach artykułów w miesiącu.
Nie chcę obiecywać więcej bo wiem, że będzie to plan prawie niemożliwy do zrealizowania, tym bardziej, że staram się utrzymywać równowagę pomiędzy pracą a wypoczynkiem (hahaha ja to napisałam? chyba między pracą a kręceniem kolejnych kilometrów na rowerze, który zimą zamienię na trenażer).
A...i zapomniałam o jeszcze jednym w końcu biorę udział w grupie mastermind i tu spora zasługa dziewczyn, że powstał ten wpis bo kop motywacyjny po takim spotkaniu +1000.
Wracając jednak z powrotem do tematu, we wpisach lifestylowych z serii #architekt po godzinach, oprócz tego co u mnie, będą pojawiać się również moje inspiracje czy nowe odkrycia, a także ciekawe miejsca z niepowtarzalnym charakterem, jak również to co czytam lub oglądam.
Tego typu artykuł chciałabym aby ukazywał się co około 2-3 miesiące.
Teraz koniec już tych prywatnych wynurzeń, czas na resztę.
#inspiracje
1 – katalog Opoczno, który ukazał się już jakiś czas temu, ale tak mnie zachwycił (kto obserwuje mnie na Instagramie ten już widział) i podbił moje serce, że nie mogłabym o nim nie wspomnieć, jeśli tylko wpadnie w wasze ręce to koniecznie go zobaczcie.
2 – osoba – Marta Czerkies, koleżanka po fachu, która ma fantastyczny dystans do siebie i ogromne poczucie humoru. Zastanawiam się do dzisiaj jak ja mogłam o niej nie słyszeć, ale jak zawsze dzięki niezawodnej Izie z bloga Prosty Plan i jej niedzielnemu live'owi nadrobiłam tą dużą zaległość, Martę możecie znać z programu „Kupione i co dalej” emitowanego na platformie Domo+.
3 – blog / Instagram Olki Barczak Collage Blog, która fantastycznie przekazuje wiedzę nie tylko na temat kolorów, a także dotyczącą projektowania czy współpracy z wykonawcami. Znam osobiście i obserwuję od dawna, ale ostatnio z ogromną przyjemnością oglądam jej cotygodniowe live'y, które gorąco polecam.
#seriale
Z książkami u mnie trochę ostatnio nie po drodze, ale czasami tak mam że nic nie czytam, a jak przyjdzie czas to pochłaniam książkę jedna za drugą, dlatego też dziś będzie o serialach, gdzie zdarza się nawet, że jeden odcinek oglądam na kilka rat.
Nie uwierzycie, ale w dużej mierze w ostatnich miesiącach pochłaniam głównie seriale azjatyckie (w szczególności koreańskie i japońskie) albo hiszpańskie.
I tu na pierwszy ogień polecam „Dom z papieru” emitowany na platformie Netflix. Początkowo myślałam, że to będzie nudny serial z udziałem kilku aktorów, grających przestępców, którzy ciągle są praktycznie w jednym budynku więc co się może wielkiego wydarzyć i jakie było moje zaskoczenie kiedy zaczęłam go oglądać.
„Telefonistki” (Netflix) to kolejny hiszpański serial, porusza temat praw kobiet, ukazuje wspaniałą przyjaźń i cudowne wnętrza oraz stylizacje lat 20-tych.
„Search:WWW” to z kolei serial koreański ukazujący trzy silne i niezależne postaci kobiece, pracujące w portalach internetowych, w tle przewija się wątek polityczny i oczywiście miłosny.
„W – Two Worlds” - to także serial koreański i może fabuła nie powala, to mocno zwrócił moją artystyczną uwagę na połączenie wizualne części komiksowej z filmową.
„Abyss” dostępny na platformie Netflix - serial fantastyczno-kryminalny opowiadający historię dwójki bohaterów, których dusze trafiają do innych ciał i w tych nowych wcieleniach próbują rozgryźć zagadkę tajemniczej śmierci.
Mam nadzieję, że ta lista kilku seriali umili Wam jesienne, chłodne wieczory.
Na dziś to tyle, ależ się rozpisałam. A za dwa tygodnie zapraszam na kolejny wpis i tym razem samo „mięcho”, zero prywaty.