Ostatni rok obfitował w wiele wydarzeń, ale nauczył mnie jak odpuszczać i ustalać priorytety. Plany były ambitne, ale niestety nie wszystko udało się zrealizować i ucierpiał na tym najbardziej blog. Dlatego dziś chciałabym podzielić się z Wami tym co działo się u mnie zawodowo w ostatnim roku.
Pierwszy kwartał był bardzo, bardzo intensywny gdyż obejmował pracę nad kilkoma projektami wnętrz oraz nadzory nad realizacją mieszkania i domu jednorodzinnego w zabudowie bliźniaczej.

W połowie marca, nie wiem jakim cudem, ale uczestniczyłam jeszcze w szkoleniach, które całe szczęście odbywały się on-line, ale trzeba było znaleźć, przez cztery dni w tygodniu, dwie godziny w środku dnia, co w przypadku kiedy wszystko ogarnia się samemu nie jest łatwym rozwiązaniem.
A do kompletu jakby wszystkiego było mało byłam nie mobilna w lutym, bo padł mi samochód i musiałam bez niego funkcjonować przez prawie 4 tygodnie, to był hardcore.



Drugi kwartał roku to kolejne projekty, w tym także elewacji, które robię wyjątkowo rzadko, choć są wdzięcznym tematem.
To również krótki urlop, w okresie świąt wielkanocnych, w naszym już ukochanym miejscu czyli Zieleńcu.


Niestety był to również czas kiedy podjęłam się współpracy, którą mogę zaliczyć do porażki roku. Ciężka współpraca z klientami, którzy nie chcieli słuchać praktycznie żadnych rad ani argumentów i kompletnie nie rozumieli idei mieszkania pod wynajem. Wszystko rozpatrywali pod kątem własnych upodobań i gustu, a nie przyszłych najemców. Do kompletu mieszkanie miało być wykończone z efektem „wow” od wejścia, ale najlepiej przy jak najmniejszym budżecie – czego chyba nie muszę nikomu wyjaśniać, że jest to po prostu mało realne.
Koniec końców po wielu miesiącach „przepychanek” powstał projekt, z którego kompletnie nie jestem zadowolona, kosztował mnie także ogromną ilość nerwów i tak naprawdę straconego czasu. Dziś już wiem, że nie warto takich współprac ciągnąć i lepiej zrezygnować, niż próbować głową rozbić mur.
Końcówka drugiego i trzeci kwartał roku to sporo kilometrów zrobionych na rowerze, o czym pisałam już przy okazji wpisu #architekt po godzinach i wejście w projekty mieszkań do remontu, a także następne nadzory nad realizacjami.

Pamiętajcie, że remonty to zawsze jeden wielki znak zapytania i często więcej niespodzianek niż jesteśmy w stanie przewidzieć.

O mały włos bym zapomniała, to także czas uruchomienia mojej stacjonarnej pracowni w okresie wakacyjnym, gdzie w końcu jest miejsce na ciągle powiększające się zasoby wzorników i spotkania z klientami przy filiżance aromatycznej herbaty lub rumianku.

Z kolei ostatni, czwarty kwartał roku, to głównie nadzory nad realizacjami i domknięcie dwóch ostatnich projektów.



Całość prac udało mi się zakończyć w piątek 20 grudnia, co pozwoliło mi się cieszyć prawie dwutygodniowym, zasłużonym odpoczynkiem.
Był to wymagający i wyczerpujący rok, ale dzięki temu, że udało mi się jeszcze przed świętami zamknąć wszystkie tematy, do nowego roku mogłam pozwolić sobie na totalny reset i powrót do pracy ze dwojoną siłą, pełna nadziei i optymizmu.
* A jeśli macie ochotę zobaczyć więcej moich projektów, wizualizacji i realizacji to zapraszam do zakładki PROJEKTY.