Co powinniście wiedzieć o remoncie kuchni?
Od początku jak zaczęłam prowadzić bloga wspominam Wam o swoim przeciągającym się remoncie, który trwa już tak naprawdę od dobrych pięciu miesięcy.
Domyślam się, że teraz większość osób zada sobie pytanie co ona tak długo remontuje w mieszkaniu, 42 m2, w bloku z wielkiej płyty.
Otóż nasze cztery ściany wymagały kapitalnego remontu, z wyłączeniem instalacji elektrycznej, którą mój mąż wymienił dwa lata wcześniej.
Mieszkanie, w szczególności kuchnia, łazienka, wc i pokój dzienny pochodziły z początku lat 80, płytki spadały już same ze ścian, a meble były nie praktyczne. Chociaż oczywiście jak na tamte czasy, gdzie panował ogólny brak dostępu do materiałów wykończeniowych i wyposażenia, to było wykończenie całkiem niezłe.
Prace trwają u nas już tyle czasu ze względu na to iż postanowiliśmy wszystko wykonać własnoręcznie, począwszy od wykończenia wnętrz, a na wyposażeniu (np. zabudowie kuchni) kończąc.
W dzisiejszym wpisie chciałabym podzielić się z Wami moim doświadczeniem oraz radami jak wykonać pewne rzeczy szybciej, czasami również łatwiej i jak uniknąć podstawowych błędów.
Na początek dobrze jest na pewno sobie wszystko zaplanować, chociaż tak naprawdę nigdy do końca wszystkiego nie przewidzimy i to również należy wziąć pod uwagę, w szczególności w zakresie planowania budżetu przeznaczonego na remont.
My zaczęliśmy od kuchni.
Na pierwszy ogień poszły do skucia stare płytki, które w dużej mierze okazały się przyklejone na klej butapren i zamiast odchodzić całe, najczęściej robiła się pajęczynka na szkliwie i odchodziły kawałeczek po kawałeczku. Następnie usunęliśmy linoleum z podłogi i wzięliśmy się za wyrównanie ścian, które były potwornie krzywe, co wyszło tak naprawdę po ich całkowitym oczyszczeniu. Najłatwiej i zarazem najszybciej było przykleić karton-gips, co oczywiście uczyniliśmy.
Po wyrównaniu wszystkich ścian i zaszpachlowaniu łączeń płyt przyszła kolej na sufit, na którym była widoczna sporych rozmiarów bruzda spowodowana łączeniem płyt. Tu również zastosowaliśmy płyty kartonowo gipsowe mocowane do systemu michno, który pozwolił nam na obniżenie sufitu zaledwie o 2 cm, dzięki czemu nie straciliśmy dużo na wysokości.

Kiedy były już wyrównane ściany i sufit przeszliśmy do układania płytek ściennych (w kolorze białym), które zostały położone tylko częściowo i podłogowych (grafitowe, imitacja przecieranego betonu), reszta ścian została pomalowana farbą szorowalną.
I w końcu przyszła kolej na meble, które okazały się małym wyzwaniem.
Wcześniej oczywiście wszystko zwymiarowaliśmy i przygotowaliśmy dokładny rysunek techniczny, zamówiliśmy wszystkie korpusy szafek, fronty i na końcu blat.
Nastąpiło składanie mebli, które wyglądało trochę jak składanie klocków w dzieciństwie, trudność polegała jednak na tym, że to wszystko miało trzymać się w całości, być funkcjonalne i praktyczne.
Gotowe korpusy szafek, które bez problemu możemy zamówić w stolarni lub przez internet, w standardowych rozmiarach, tzn. 30 cm, 60 cm, 90 cm itd., zaoszczędziły nam sporo czasu.
Z praktycznych rzeczy na pewno mogę zwrócić Wam uwagę na montaż szuflad, gdzie bardzo precyzyjnie trzeba pomierzyć przestrzenie do każdej z nich, czyli czysta matematyka 🙂 , następnie najpierw kupujemy konkretny model lodówki, a później dopasowujemy do niego zabudowę i zawiasy, które jak się okazuje mają ogromne znaczenie, bo mogą być „za grube” i opierają się o front lodówki.

Kolejną rzeczą, która przysporzyła sporo problemów były półki na wino wraz z wąskim wysuwanym koszem cargo na butelki. Zabudowa ta stanowi u nas komplet i została w całości przez nas wykonana.
Ostatnią problematyczną rzeczą był odpływ od zlewu, jego głębokość i wysuwane kosze na śmieci (mamy segregację) znajdujące się bezpośrednio pod zlewozmywakiem.

Ze względu na wpuszczany zlew w blat, jego głębokość i wysokość koszy okazało się, że została niewielka przestrzeń na odpływ, który musiał być naprawdę nie wysoki, całe szczęście i z tym sobie poradziliśmy 🙂
Kiedy stały już meble nastąpił montaż elementów wyposażenia, koszy cargo.
Po dobrych dwóch miesiącach, gdyż mój mąż wraz z kolegą robili to po pracy (ja robiłam za nadzór i pomoc doraźną), kuchnia nadawała (i nadaje się) do użytku, a my jesteśmy z niej bardzo dumni.
Kuchnia zyskała nowy wygląd, jasność i świeżość, której wcześniej brakowało.

Kolejne pomieszczenie, a właściwie pomieszczenia, za które się zabraliśmy to łazienka i wc, które poszły do zmiany równocześnie, ale o tym napiszę Wam już w następnym artykule.