Remont pokoju dziennego
Wracamy do serii remontowych wpisów, dziś przed ostatni, dotyczący pokoju dziennego.
Po opisie perypetii dotyczących kuchni i łazienki z wc, ten projekt okazał się jednym z łatwiejszych.
Zresztą zawsze powtarzam, że kuchnia i łazienka to najtrudniejsze tematy zarówno pod względem projektowym, jak i wykonawczym. Przyczynia się do tego również to, że tych pomieszczeń nie robimy na chwilę, tylko najczęściej na wiele, wiele lat, a zupełnie inaczej wygląda z pokojami, które średnio odświeżamy co 2-3 lata.
Pokój dzienny
Na początek wymagał gruntownego sprzątania i pozbycia się meblościanki po sam sufit. Kiedy mieliśmy to już za sobą, zabraliśmy się za zdzieranie starej tapety, która była jeszcze pokryta farbą, ale dobre zmoczenie, trochę cierpliwości i skrobak dały bez problemu radę. Miałam przy tym niezły ubaw, bo przyznam się Wam szczerze, że bardzo lubię zdzierać starą tapetę 🙂
Kiedy ściany były już oczyszczone, przyszła kolej na podłogę, która okazała się pokryta dwoma rodzajami linoleum.
Po wykonaniu wszystkich prac porządkowych przystąpiliśmy do przerobienia instalacji elektrycznej. Było to konieczne ze względu na zmianę układu pomieszczenia i przeniesienia wszystkich mediów na ścianę równoległą.


Następnie wyrównaliśmy ściany (dwie z nich wyciszyliśmy wełną mineralną), zrobiliśmy dekoracyjna zabudowę z oświetleniem LED i minimalnie obniżyliśmy sufit przy użyciu płyt kartonowo gipsowych.
Obniżenie sufitu pozwoliło zakryć paskudne łączenie płyt stropowych i w końcu mamy równą i gładką powierzchnię 🙂
Po zaszpachlowaniu wszystkich łączeń i zagruntowaniu, przyszła kolej na przyjemniejszą rzecz mianowicie dobieranie kolorów i malowanie.
Biegałam praktycznie przez cały dzień z dwoma wzornikami i w różnych „warunkach” (oświetleniu naturalnym i sztucznym) sprawdzałam różne połączenia kolorystyczne, w końcu podjęłam decyzję ostateczną i pojechałam do sklepu.
Kolejnym elementem były panele podłogowe, po ich położeniu przyszedł czas na wyposażenie.
Pierwszym i jak na razie prawie jedynym meblem w naszym pokoju został narożnik.
Z jego wyborem też nie była prosta sprawa, ale mamy to szczęście, że niedaleko mamy prywatny sklep wraz z produkcją mebli wypoczynkowych i z doświadczenia (bo to nie pierwszy nas zakup w tym punkcie) wiem, że to na pewno dobry wybór, pod względem jakości i ceny. Najfajniejsze jest to, że można mieć wymagania co do wymiarów (my mieliśmy już określone jaki dokładnie się zmieści), ogromny wybór tapicerki i łączenie nawet kilku modeli (wykończeń) narożników, jak dla mnie raj na ziemi, który jest nie możliwy w tradycyjnych sieciówkach, albo jest ale za ekstra dopłaty i bardzo długi termin realizacji-oczekiwania.
Tu, żeby było śmieszniej, chcieliśmy nieco mniejszy narożnik, chociaż z innymi bokami, niż prezentowany na wystawie i uczciwie dostaliśmy niższa cenę, adekwatną do zamówionych wymiarów.
Podczas naszego remontu kilkakrotnie przekonałam się, że wyposażenie jestem w stanie kupić praktycznie w tej samej cenie co w internecie u miejscowego sprzedawcy, tzw. prywaciarza, wystarczyło tylko trochę poszukać.
Oczywiście nie generalizujmy bo nie wszystko i nie zawsze.
Kiedy pragnie się skończyć remont i powoli liczy się każda złotówka, człowiek zaczyna być bardzo kreatywny, tym bardziej jeszcze jak jest taki uparty jak ja, że jak już sobie coś upatrzy i wie, że będzie to dobrze wyglądać, to nie ma zmiłuj się, musi być dokładnie ten element; ale z góry uprzedzam, że dotyczy się to tylko i wyłącznie sfery prywatnej i urządzania własnego M 🙂
Wracając jednak do tematu, po pojawieniu się naszego idealnego narożnika, nastąpiła przerwa w pracach remontowych, bo padaliśmy już ze zmęczenia.
Pozostałe elementy wyposażenia, takie jak szafka pod TV czy słupek wiszący, który dopełni całość, wciąż są poszukiwane.
Zapragnęliśmy chwilowego wytchnienia i porządku więc odbyło się gruntowne sprzątanie całego mieszkania, a z sypialnią połączoną z miejscem do pracy, stwierdziliśmy, że chwile się wstrzymamy, tym bardziej, że wymaga tylko odświeżenia i założenia nowych paneli, bo gruntowny remont przeszła w ubiegłym roku.
W zeszłym tygodniu powróciliśmy do tematu remontu, zrobiliśmy kompleksowe zakupy w IKEA, o czym wspominałam Wam w niedzielnym podsumowaniu i bierzemy się do pracy.
Pogoda nam sprzyja, wiosna to jednak nowe siły i chęci więc już z niecierpliwością czekam na finał, który z przyjemnością mam nadzieję, wkrótce Wam zrelacjonuje.