Witam Cię w drugim tygodniu nowego roku. Napisanie tego wpisu zajęło mi ponad dwa tygodnie i praktycznie do samego końca wahałam się, czy wrzucać na stronę ten wpis, czy nie, ale w końcu po przeczytaniu kilku tego typu artykułów na różnych blogach stwierdziłam, że jednak warto.
Dziś w szczególności w mediach społecznościowych obserwujemy, jaką ludzie mają cudowną codzienność, jak praktycznie zawsze im wszystko wychodzi i kiedy człowiekowi coś się nie uda, zaczyna mieć potworne wyrzuty sumienia, bo przecież on czy ona znajduje czas na wszystko, a ja nie umiem sobie tak z tym poradzić. I w tym momencie mam ochotę krzyknąć „STOP! Przestań się porównywać! Skup się na sobie”.
W ubiegłym roku sama chwilowo wpadłam w taką pułapkę, że inni mają czas na regularne prowadzenie bloga, pracę, zajmują się domem i znajdują jeszcze czas na sport oraz celebrują poranki czy wyjeżdżają za miasto. Złapałam się za głowę i stwierdziłam, że ja chyba kompletnie nie ogarniam i nie potrafię się zorganizować, bo ciągle jestem w niedoczasie. Całe szczęście w porę z odsieczą przyszedł mój mega rozsądny mąż, potrząsnął mną, kazał się wziąć w garść, rozejrzeć dookoła i z rozsądkiem spojrzeć na rzeczywistość. Powiem szczerze, podziałało jak kubeł zimnej wody.
PORAŻKI
Zacznę na początek od tych mniej przyjemnych rzeczy, do których tak często ciężko jest nam się przyznać, ale cóż są wpisane w nasze życie, codzienność i to lekcje z nich wyniesione powodują, że idziemy do przodu. Oto moje porażki i błędy z poprzedniego roku:
ciągnięcie pracy na etacie na początku roku (nie pamiętam, czy o tym wspominałam, że w lipcu 2016 wróciłam do pracy na etat, i to niestety nie była najlepsza decyzja w moim życiu);
brak strategi marketingowej;
brak planu działania (kiepska organizacja przede wszystkim jeśli chodzi o blog);
pomoc projektowa i nadzór nad remontem dla znajomych — to jest na pewno numer jeden porażek; kosztowało mnie to tyle nerwów, że odchorowywałam to później przez conajmniej dwa tygodnie;
współpraca, gdzie projekt szedł równocześnie z remontem, powiedziałam już sobie kiedyś, że więcej się takich zleceń nie podejmę, bo wiem jak to wygląda, ale oczywiście podobnie jak przy współpracy z rodziną czy znajomymi, uległam. Co prawda projekt z mojej strony został ukończony, ale współpraca szła ciężko i w końcu kontakt z klientami się urwał;
brak regularnego ruchu i treningu;
zaniedbanie diety i często nieregularne posiłki;
nie uruchomienie nowej strony www i sklepu internetowego na jesieni — to druga sromotna porażka roku, ale niestety wzięłam na swoje i męża barki zbyt wiele, trzeba było wybrać więc priorytety. Temat jest nadal w trakcie realizacji i w najbliższym czasie ujrzy światło dzienne.
SUKCESY
Sukcesy i najlepsze wspomnienia, których, po przejrzeniu całego roku, było całkiem sporo i niesamowicie mnie to cieszy:
koniec pracy na etacie — jedna z najlepszych decyzji ubiegłego roku;
prowadzenie bullet journal — najlepsze odkrycie do organizacji, dzięki któremu w drugiej połowie roku udało mi się ogarnąć wiele tematów i zapanować nad wszystkim przed świętami;
nauka odpuszczania — przestałam się tak wszystkim przejmować i starać się być perfekcjonistką na każdym polu (wychodzi mi to raz lepiej, a raz gorzej, ale cały czas nad tym pracuję 🙂 ;
przyjęcie niespodzianka dla męża — jego zaskoczona mina była bezcenna;
remont balkonu, który w końcu udało się w całości przeprowadzić;

stworzenie własnych mebli na nasz mini balkon;
dwa wspólne wyjazdowe weekendy, gdzie zaliczyliśmy morze i góry;
wspólne niedzielne śniadania i generalnie wolny czas raz w tygodniu;
projekt mebli biurowych z płyty OSB i frontów częściowo wykonanych z metalowej siatki — całość została zrealizowana i wyszła nieziemsko;

3 powracających klientów, o co w projektowaniu wnętrz raczej nie jest łatwo, od których usłyszałam wiele ciepłych słów;
udział w szkoleniu z nowego programu do projektowania wnętrz i ogólny rozwój w zakresie zawodowym;
oszczędności — pomimo wielu zmian zarówno zawodowych, jak i prywatnych udało nam się, a tak szczerze to mnie, bo mój mąż zawsze pod tym względem był zorganizowany, wypracować regularne comiesięczne oszczędzanie.
Podsumowujące wnioski na koniec:
organizacja przede wszystkim — widzę teraz naprawdę, ile to usprawnia i często ułatwia, ciągle jeszcze nad tym pracuję, ale jak są konkretne efekty, to chętniej się za to zabieram i nie zakładam żadnych planów na cały rok, działam teraz kwartalnie, czyli cele mam rozłożone na 90 dni;
czas dla siebie — to przede wszystkim powrót do regularnych treningów i większej ilości ruchu oraz zdrowych nawyków żywieniowych, bo w ubiegłym roku to wyglądało trochę jak rollercoaster i bardzo mocno odbiło się na moim organizmie i samopoczuciu. Nie chcę ponownie dopuścić do sytuacji, że moje baterie niebezpieczne zbliżą się do granicy wyczerpania.
strategia rozwojowa i marketingowa, czyli mniej gadania, więcej działania.
Pomysłów, celów i planów jest sporo, ale nie mam zamiaru zbyt wiele na siebie zrzucać i trąbić o tym na prawo i lewo, a później mieć gigantyczne wyrzuty sumienia. Życie jest tylko jedno i szkoda tracić je na niepotrzebne nerwy, stres czy wyrzuty sumienia i dlatego moim one little word, czyli słowem na ten rok jest HARMONIA, które przygotowałam wraz z visionboard (mapą marzeń).

Krótko mówiąc, dla mnie rok 2017 był naprawdę bardzo dobry i na pewno lepszy niż 2016, więc życzę zarówno sobie, jak i Wam, żebyśmy wytrwali w tych noworocznych postanowieniach, założonych celach i planach. Oby bieżący rok był jeszcze lepszy od poprzedniego :).
A jeśli jeszcze nie podsumowaliście roku, kwartału czy innego ważnego wydarzenia, to nic straconego, zawsze jest dobry czas, żeby to zrobić i spojrzeć z większym optymizmem w przyszłość. To do dzieła! Jeśli macie ochotę pochwalić się swoimi podsumowaniami roku 2017, to wrzucajcie linki do komentarzy poniżej.